fbpx

WONDERFUL OPOWIEŚĆ prof. Philipa Zimbardo

Pewnego razu

– takimi słowami rozpoczął wczoraj swoje wystąpienie prof. Zimbardo.
Czy Polakom się tak zdarza?
Wcześniej był jeszcze okrzyk radości i WONDERFUL, I’ts amazing!

Philip

Źródło: Gazeta Wyborcza.

Na nikiszowiecki rynek Profesor podjechał czymś w rodzaju rikszy, może to była śląska riksza? W każdym razie zdjęcia Profesora obiegły całą Polskę za pośrednictwem niemal wszystkim mediów, ale i powędrowały dalej, bo i po wywiad ustawił się niemiecki Der Spiegel.

Wczoraj miałam okazję uczestniczyć w otwarciu pierwszego na świecie Centrum Zimbardo dla młodzieży, sygnowanego nazwiskiem światowej sławy profesora psychologii Philipa Zimbardo. Samo wydarzenie było absolutnie wyjątkowe, ale samo wystąpienie patrona – bajeczne, bajeczne – dosłownie.

No właśnie – wracam do mojego pytania – czy nam Polakom się to zdarza?
Chyba rzadko, albo i wcale. W zasadzie słuchanie Profesora, wydaje się proste. Jak bajki, które czytamy dzieciom: mądre, a jednocześnie proste i dla dzieci, i dla dorosłych. Bajka ma to do siebie, że nie ma możliwości jej nie poczuć, bo użyte w niej słowa znajome są wszystkim ludziom, są to symbole oczywiste, ale i o największej sile. Profesor mówił po angielsku, ale rozumieli go wszyscy.

Pomyślałam więc, że może warto przed wystąpieniem po prostu sięgnąć do bajek? W sumie cel jest zawsze jeden: chcemy ludziom opowiedzieć historię. I aby zrobić to dobrze, musimy mieć fabułę, bohaterów, anegdotę, punkt kulminacyjny.

Tych bohaterów centrum jest wielu, są sami jego twórcy, ale i ci którzy to centrum sfinansowali także poza samym Profesorem. W Polsce to rzadkość, by sponsorzy danego wydarzenia byli także bohaterami pierwszoplanowymi, ale dla Profesora byli – i to w kontekście języka biznesu, jakiejś współpracy, kooperacji wydaje mi się zdumiewające. W Polsce takie sytuacje praktycznie się nie zdarzają, Jeśli ktoś ma o sponsorze powiedzieć, bo „przecież tak trzeba”, „tak wypada” sprowadza wszystko do jednego pytania: czy sponsorom dziękujemy na końcu? W ustach Profesora nawet sponsorzy należeli do kręgu Pewnego razu w Nikiszowcu […].

Wniosek jest prosty: Amerykanie mają to we krwi, ale my Polacy musimy bajek czytać więcej.

No Comments

Post a Comment