Dziennik bardzo osobisty 1: Z radą dla tych, którzy będą szukać pracy
Kwarantanna. Momentami strach, bo nie wiadomo…
A mnie momentami dobrze, tak dobrze, że powtarzam sobie w myślach to, czego się boję najbardziej – że to się szybko skończy. Że będę musiała spakować walizkę, która od miesiąca stoi samotnie w przedpokoju. I… jakoś też jej dobrze w tym osadzeniu. Nie pamiętam, kiedy tak intensywnie pracowałam, nie pamiętam kiedy tak intensywnie pracowałam z moim zespołem. Przez miesiąc zrobiliśmy tyle, ile przez ostatnie pół roku. Sic! Przez miesiąc wykreowała się wizja firmy, której nie potrafiłam sformułować przez ostatnie lata. Zatrzymałam się. Kwarantanna jest jak terapia, inspiruje by zaglądnąć w każdy kąt Twojego wnętrza.
Czego się boję? Że to się skończy i wszystko będzie tak, jak wcześniej, czyli jednak się boję. Czegoś. Każdy ma prawo do swojego strachu…
Wrocław, Poznań Warszawa, Sopot i tak w kółko. Wciąż w podróży, w ruchu, tylko czym jest ten ruch? Okazuje się, że można konsultować liderów z każdego miejsca Polski, nie trzeba jechać, rezerwować hoteli, gotować obiadów na kilka dni. Można czytać… ciurkiem czytać. Można ćwiczyć w domu, jogę rano, siłowo wieczorem, piec, gotować, kręcić kontet video. Menedżerowie piszą, proszą o kolejne odcinki mojego cyklu. Może to video, które się tak Państwu spodobało, będzie miało większy format w przyszłości? Zobaczymy.
Można wybrać jedną książkę, np.: taką „Czarodziejską górę” Tomasza Manna. Czytać z 10 razy pod rząd. Dobelli w „Dobrym życiu” (zmotywowałam 13-letniego syna do przeczytania tej uroczej książeczki, no dobra – zmusiłam :)) pisze, że powinno się wybierać dosłownie kilka książek w życiu i czytać je w kółko. Wtedy lepiej zapamiętujemy prawdy w nich zawarte i naprawdę rozumiemy to, co przeczytaliśmy. No proszę, coś w tym jest, tylko, że jak wchodzę do księgarni, to wynoszę kolejne siatki i to jest u mnie kompulsywne. Zamówiłam kolejne książki, prosząc Bonito.pl, by dobrze zabezpieczyli, bo ostatnio przysłali z naruszoną okładką. Dopisałam w uwagach zamówienia, by dodali dodatkową folię bąbelkową, bo jak przyślą ze zniszczonymi okładkami, to już nic u nich nie zamówię. Chyba się chcieli odgryźć, bo paczka miała rozmiar małej pralki. Paczkomaty z inpostu dały radę.
Miesiąc temu zaczęłam prowadzić dziennik. Z różnymi wnioskami. Na wypadek, gdyby wszystko szybko wrócił do normy, a ja bym zapomniała o tych prawdach. Dwa tygodnie temu na LinkedIn napisał do mnie list przemiły człowiek, który mnie de facto zainspirował do tego artykułu i do kilku innych rzeczy. Powiedzmy, że nazywa się Marcin. A zatem Panie Marcinie, proszę mi wybaczyć, że troszkę skopiowałam Pana wiadomość, ale może to, o czym napiszę, zainspiruje także Pana, i zechce Pan napisać do mnie raz jeszcze.
Pan Marcin pisze tak:
Dzień dobry Pani Aleksandro,
Chciałbym zapytać, czy widziałaby Pani szanse, żebyśmy nawiązali współpracę. Nie wiem czy na pewno już, ale w perspektywie 1,2, może 3 miesięcy. A chodzi mi o w miarę regularną współpracę projektową, w której byłbym dla Pani podwykonawcą. Z założenia zdalnie, z rozliczeniem na podstawie FV. Zastanawiam się mocno nad tym, by się uniezależnić od jednej firmy i działać jako konsultant zewnętrzny […] Tęsknię za większą niezależnością biznesową i czasową. Bardzo proszę o informacje, czy widzi Pani szanse i możliwości na taką współpracę”.
Potem są jeszcze pozdrowienia i trzymanie mocno kciuków za biznes w tych trudnych czasach, za co ładnie podziękowałam. W odpowiedzi dopytałam o rzecz najważniejszą, czyli jakie obszary tych konsultacji wchodzą w grę itd. Odpowiedź była dość ogólna i auf wiedersehen.
Drodzy menedżerowie, uczcie się empatii. Szukając pracy na LinkedIn i gdziekolwiek indziej, warto najpierw zbadać potrzeby drugiej strony. Zapytać o nie, być uważnym na drugiego. To jest empatyczne i przedsiębiorcze jednocześnie. Pierwszą rzeczą, na którą zwracam uwagę podczas procesów personal brandingowych jest umiejętność myślenia o potrzebach drugiej strony. Tak! To jest podstawą marki osobistej. Nie ilość lajków pod postem, ilość udostępnień. To przychodzi jako efekt Waszej komunikacji.
Dlaczego jako „zleceniodawca” miałabym być zainteresowana decyzjami, planami, a nawet, jak w tym przypadku, tęsknotami kogokolwiek, na temat których był cały długi wstęp tej wiadomości? Ale już tym, co ten ktoś, może wnieść do mojej firmy – owszem. Prawda? Czekam na to. Chcę o tym czytać, chcę widzieć i czuć to zainteresowanie, i nawet wypić kawę, by o tym porozmawiać, spojrzeć sobie w oczy. Nawet na zoomie, jeśli inaczej się nie da. I to jest sekret umiejętności zainteresowania przedsiębiorcy swoją osobą, nie mówicie o sobie, mówcie o tym, co możecie wnieść do jego biznesu – to będzie budowało waszą markę i przewagę nad innymi kandydatami. Jakie to jest proste. Empatia.
No Comments